Pomimo naszej ostatniej, dość nieprzyjemnej przygody z Gavłem, postanowiliśmy nie rezygnować ze stylizacji na które składają się jego rzeczy, ponieważ projekty te powstały dużo wcześniej, niż zdarzenie opisane w naszym przedostatnim wpisie. W związku z tym nie będziemy dłużej dzielić się naszymi odczuciami na ten temat i przedstawiamy Wam pierwsze efekty naszych prac.
Postanowiliśmy połączyć ze sobą rzeczy, które pomimo specyficznego charakteru spodni, złożyły się na stylizację idealnie nadającą się na codzień i, przede wszystkim, wygodną. Mikołaj ma na sobie czapkę z River Island, bluzę od Zary, spodnie od Gaveł i buty Converse. Dobór tych rzeczy sprawia, że skórzane spodnie mogą pomóc stworzyć nie tylko rockowy wizerunek, ale stać się też wyrazistym dodatkiem do tego, co wkładamy na siebie codziennie. Efekt jest więc taki, że mamy zestaw 'casual z pazurem'.
In spite of our last unpleasant experience with Gavel, we decided not to
renounce using stylizations including his clothes as these designs were
prepared much earlier than the event described in our penultimate post.
On account of it we are not going to share our impressions on that any
more but show the results of our initial works.
We decided to combine garments which, despite the specific character of
trousers designed by Gavel, made up a perfect comfortable everyday
stylization. Mikołaj is wearing cap from River Island, blouse from Zara and trousers from Gaveł. Selection of these clothes makes
leather trousers create not only a rock image, but also become a
distinctive addition to what is worn casually.
Wszystko zaczęło się bardzo ciekawie. Otrzymaliśmy osobiste zaproszenie
od Gavła na zamknięty pokaz. Można było czuć się wyróżnionym, skoro był
on zorganizowany tylko na sto osób. Prośba samego projektanta o
przyjście w jego ubraniach, zrobienia fotorelacji z pokazu oraz
obiecanego 'after party' i kolejnego 'after party' po 'after party' do
samego rana, wydawała się świetną okazją na wyjazd do Warszawy. Miejsce
oraz lista sponsorów budziły dość pozytywne odczucia na temat tego, co
miało się tam wydarzyć. Sam pokaz miał przedstawiać jesienno-zimową
kolekcję na sezon 2013/2014 i miał odbyć w największym pomieszczeniu
pałacu Zamoyskich, z racji rosnącego zainteresowania wydarzeniem. 31
stycznia o godzinie 23.58 Gaveł oficjalnie zamknął listę gości.
Obiecane miejsce pokazu. Pałac Zamoyskich.
Projektant zaczął rozdawać dodatkowe zaproszenia. Również zrobił
losowanie dziesięciu osób, co było tylko tanim chwytem marketingowym.
Nas zaprosił osobiście dwa tygodnie wcześniej, pisząc, że będzie to
'mega zamknięty pokaz'.
Na miejscu, jednak, niespodzianek nie zabrakło. Nie było obiecanej
zamkniętej listy gości, przez co wejść mógł każdy. Idąc dalej, cudowna
sala okazała się wielką cieplarnią na górze przypałacowego klubu. Dokoła
porozstawiane były krzesła, na których mogli usiąść tylko
przedstawiciele mediów i koledzy Gavła. Ja z Gosią mogliśmy co najwyżej
postać, pomimo wcześniej zapowiedzianej listy, która z racji rangi tego
wydarzenia, miała zagwarantować nam jakieś miejsce.
Obiecane 'after party' u Gavła :
Zdjęcie pokazujące miejsce pokazu o godzinie 23:39, a właściwie koniec 'eventu' i zapowiadanego 'after party'.
Sam pokaz wyglądał bardzo dziwnie. Chwilę po 22.00 po prostu weszła
modelka i wszyscy zamilkli. Muzyka była fatalnie dobrana do tego, co
było przedstawiane na wybiegu. Utwory zmieniały się w niespodziewanym
momencie, nie tworząc żadnej spójnej całości. Same ubrania były
interesujące - futra i skóry to cecha charakterystyczna tego
projektanta. Kolekcja jednak bardziej przypominała letnią, niż
zapowiadaną jesienno-zimową. Gaveł nie pokazał praktycznie nic nowego, w
porównaniu do tego, co zaprezentował ponad pół roku temu w Sopocie.
Tamta kolekcja wydawała się zdecydowanie lepsza i bardziej przemyślana.
Naszą uwagę zwróciły również motywy agrafek na krótkich spodenkach.
Pierwszym skojarzeniem jakie wywołały, była myśl, że pierwszy tego nie
zaproponował, skoro od dawna można oglądać takie inspiracje na blogach
modowych. Ciekawa natomiast była ślubna propozycja projektanta w
mrocznym wydaniu.
Samą "rangę" wydarzenia przyćmiła obecność osób medialnych, w którą
to Gaveł ostatnio najbardziej inwestuje. Ubogo przygotowana "sala", nie
nadająca się do "pokazu". Niewielka kolekcja, fatalna muzyka, jednak za
to udana 'ścianka' i pamiątkowe zdjęcia.
Sam projektant, który tak
ochoczo zapraszał nas na pokaz, wykazał się bardzo lekceważącym
stosunkiem. Gdy Mikołaj podszedł do niego i podał mu rękę, gratulując
pokazu, on najzwyczajniej w świecie odwrócił się bez słowa i odszedł.
Gaveł
stwierdził, po rozmowie na 'Facebooku', że Mikołaj do niego nie
podszedł i nie przywitał się. Widać, że miał spore problemy w
rozpoznaniu swojego gościa, który jako jedyny przyszedł w jego
ubraniach.
Jedynym pocieszającym aspektem sprawy była krótka
rozmowa i zdjęcia z Panem Robertem Kupiszem, który okazał się niezwykle
sympatycznym człowiekiem, z wysoką kulturą osobistą, której niektórym na
tej imprezie zdecydowanie zabrakło.
I tak oto wielki pokaz
"młodego Galliano" się zakończył. Około godziny 23.30 prawie nikogo już
nie było. Obiecane 'after party' i jeszcze kolejne 'after party po after
party' do rana i 'mega zamknięty pokaz', okazały się jednym wielkim
kłamstwem, które kosztowało nas kilkaset kilometrów podróży i spędzoną
noc na Dworcu Centralnym.
A tak to mniej więcej wyglądało:
A w sobotę rano zaglądamy na 'Facebooka' i co widać? Artykuły, relacje,
które opisują to wydarzenie tak, jakby był to co najmniej 'Fashion Day'
zakończony imprezą do białego rana. Po co sprzedawać ludziom taką złudną
wizję rzeczywistości? Po co najpierw 'wabić ich jak pszczoły do miodu',
a potem nawet nie okazać im szacunku jako gościom? Po co to wszystko?
Czyżby Gaveł mierzył innych swoją miarą? Uważał, że autosugestia czyni
cuda? My za taki 'cyrk' dziękujemy i mamy nadzieję, że poza nami były
tam też inne, świadome osoby, które umiały przeanalizować to, co
obiecane z tym, co zastali i wyciągnąć wnioski.